Gdzie jesteś bardziej kreatywny: w pracy przy biurku, czy w domu w wannie lub pod prysznicem? Na to pytanie 90% HR-owców odpowiedziało: w domu. Miejsca inspirują nas do twórczości: malowniczy park najbardziej, gabinet dentysty najmniej. Co zrobić, by niektóre salki konferencyjne przypominały bardziej park niż biuro?

W połowie XXw. Massachusetts Institute of Technology wybudował dla swoich studentów akademiki Westgate West. Gdy zamieszkali je studenci, psycholog Leon Festinger uznał, że stanowią oni świetną próbkę do badań psychologicznych. Jednym z nich była ocena postaw pro-społecznych (np. chęć współpracy w grupie czy zawierania przyjaźni).

Festinger spytał studentów, z kim się znają i przyjaźnią. Wstępne wyniki były oczywiste. Jeśli mieszkałeś pod siódemką, to znałeś nieźle osoby spod szóstki i ósemki – a gorzej te z bardziej odległych lokali, jak dwójka czy piętnastka. Ale dlaczego, niezależnie od tego gdzie mieszkałeś, prawie na pewno kumplowałeś się z ludźmi spod jedynki  i piątki? Tak przynajmniej wynikało z ankiety przeprowadzonej w akademiku.

Pierwsza myśl badaczy: pod jedynką i piątką muszą mieszkać bardziej towarzyscy i imprezowi lokatorzy. Jednak badanie powtarzano co roku – po każdej zmianie lokatorów. I niezależnie od tego, jak silny introwertyk nie mieszkałby pod jedynką czy piątką, po kilku miesiącach wszyscy go znali. I często zapraszali na piwo lub imprezę.

Te dwa lokale znajdowały się na parterze – przy głównych drzwiach wejściowych. Jeśli więc zapomniałeś klucza – pukałeś do ich okien. Potrzebowałeś pomocy z wniesieniem szafy? Oni byli najbliżej… Lokalizacja tych mieszkań sprawiała, że z ich najemcami trzeba było się często dogadać, albo nawiązać współpracę. I – co ciekawe – te osoby w ankietach wygrywały także w rankingach „sympatyczności”. A przecież dobór studentów do tych mieszkań był przypadkowy (chronologiczny).

Festinger, jako jeden z pierwszych, postawił pytanie „jak projektować pomieszczenia, by zachęcały do współpracy”. Jednak późniejsi psychologowie spytali „czy przestrzeń może odstresować, zachęcać do szybszej pracy, skłaniać do ryzyka. Albo twórczego myślenia i  innowacyjnej postawy.

Z tych badań wynika, że „przestrzeń pomysłów” – kreatywne biuro – opiera się na trzech fundamentach:

Miejsce do prowadzenia twórczych spotkań. To najczęściej sala konferencyjna – ale inaczej zaangażowana. Pomalowana i wystrojona żywo i przyjaźnie. Architekci zalecają zieleń (uspokaja i poszerza horyzonty), czerwień (pobudza do działania) a niektórzy tez kolory żółto – pomarańczowe (optymizm i poszukiwanie szans). Urządzona tak, by siedziało się wygodnie i w odstresowujący sposób (popularne są pufy, kanapy, miękkie sofy i fotele z dużą ilością poduszek, dywany imitujące trawę). Skonfigurowana w bardzo nieformalny i kooperatywny sposób: żadnej mównicy, oficjalnego stołu obrad, czy krzeseł ustawionych w ławkach albo kinowych rzędach.  Do tego oczywiście ekran, rzutnik, flipchart – by dało się jednak pracować.

W takiej sali konieczne jest też naturalne światło: słońce mocno ożywia myślenie, pobudza do otwartości, optymizmu i innowacji. Z badań Janetty Mitchell McCoy z Washington State University wynika, że ludzie otoczeni naturalną roślinnością i materiałami (np. drewno a nie plastik) generują więcej pomysłów, robią to średnio o 12% szybciej, a ich koncepcje są lepsze jakościowo.

Tego typu salę można oczywiście wykorzystywać nie tylko do kreatywnych spotkań. Doświadczenie pokazuje, że tu ludzie chętniej organizują cotygodniowe zebrania czy rozmowy z klientami albo kandydatami do pracy. Zapraszając tam gości, prezentujemy im naszą firmę jako niebanalną i przyjazną.

Zakątki do przypadkowych spotkań i wymiany poglądów. Liczne eksperymenty pokazały, że ciekawe idee często powstają w wyniku przypadkowego spotkania dwóch osób: właściciela problemu i kogoś, kto spojrzy na niego świeżym okiem. Dlatego w siedzibach takich firm jak Google stworzono mnóstwo „zakamarków” do przypadkowych spotkań przy kawie i przekąsce. Idealne miejsce to w miarę cichy zakątek, narożnik albo wnęka wydzielona z głównej części korytarza. Ważne kryterium: bliskość miejsca gdzie wszyscy się mijają.  Taki zakątek powinien być optycznie „odgrodzony” od korytarza – np. innym dywanem i kolorem ścian, kwiatami doniczkowymi czy regałem. Jednocześnie musi pozostawać  półotwarty i przyciągać wzrok – zachęcać każdego przechodnia, by się dosiadł. Wyposażony w kilka krzeseł i stolik do pracy, do tego ekspres do kawy czy kosz z jabłkami.

Miejsce do odstresowania się.  To może być osobne pomieszczenie, albo część korytarza – jednak tak ulokowane, by hałasujący tam pracownicy nie zakłócali spokoju innym. Bo w tym miejscu każdy może rozładowywać napięcie przez aktywność: krótką grę w stołowe piłkarzyki albo bilard,  odreagowanie na konsoli PlayStation, zagranie w biurowego mini-golfa, albo cokolwiek innego.  Jak najwięcej różnorodnych zabawek, jak najlepsze dopasowanie ich do preferencji pracowników. Nie ustawiamy tam jednak szachów – jeden mecz mógłby komuś zająć godzinę. Powieśmy tarczę na magnetyczne rzutki (pracownik przyjdzie, pogra 10 minut i wróci do swojego biurka w lepszych emocjach).  Dodatkowo warto wstawić kilka puf i mały stolik – by pracownicy mogli usiąść i porozmawiać (pamiętajmy że dla wielu osób odstresowanie polega na „wygadaniu się” koledze).

Te trzy pomieszczenia – to plan minimum. Do zrealizowania, gdy mamy kilkanaście do kilkudziesięciu tysięcy złotych i niewiele dostępnej przestrzeni. Jeżeli nasz budżet i możliwości techniczne są większe, warto „kreatywnie” urządzić całe korytarze, a nawet pokoje lub boksy pracowników. Wtedy warto zaangażować doświadczonego (w tworzeniu kreatywnych przestrzeni) architekta wnętrz.

Wszystkie trzy miejsca mogą być wyposażone tanio – ale przyjemnie, ciepło i wesoło. Jeśli wstawimy tam kilka nawet eleganckich mebli, ale całość nie będzie budziła pozytywnych emocji – nikt nie będzie lubił tam przebywać.

Zanim zaczniemy planować zmiany w biurze, zadajmy sobie osiem ważnych pytań:  

  1. Które miejsce adaptujemy do kreatywnych spotkań (może, zamiast sali konferencyjnej, jakieś nieużywane pomieszczenie przemysłowe, które przerobimy w industrialno – loftową salę)?
  2. Gdzie wyodrębnimy jeden lub kilka zakątków do przypadkowych spotkań? To ma być miejsce, w którym spotykać się będą przedstawiciele różnych działów – muszą w tej okolicy chodzić często i musi to być blisko ich biurek (Google wyznaczył sobie standard „w odległości do 50m od każdego biurka jest minimum jedno takie miejsce – a w nim przekąski, kawa lub jedzenie”).
  3. Gdzie umieścimy miejsce do odstresowania – tak, by hałas nikomu nie przeszkadzał, ale też by wszyscy mieli tam w miarę blisko? Warto pogłówkować nad nieoczywistymi lokalizacjami. Np. w niektórych firmach wykorzystano schody. Podest na każdym półpiętrze odmalowano, dodano miękki dywan i ustawiono odstresowującą zabawkę. Zaś samą powierzchnię schodów (pionowe progi) wykorzystano do umieszczenia przyjemnych, albo zabawnych zdjęć i obrazków.
  4. Jak pomalujemy, ozdobimy i optycznie wyróżnimy każde z tych miejsc? Warto unikać kątów prostych na rzecz zaokrągleń (np. regały ustawione pod łagodnym kątem, okrągłe dywany, narożniki zasłonięte kwiatami doniczkowymi). Ze wspomnianych wcześniej badań Washington State University wynika, że gdy kąty są łagodne, lub wręcz rogi zastąpiono okrągłymi strukturami, ludzie chętniej zatrzymują się w tych miejscach i wchodzą w interakcje ze współpracownikami. Czują się też spokojniej (udowodniono, że mają niższe ciśnienie krwi).
  5. Jakie meble sprawdzą się najlepiej? W Goldenline.pl pracownicy wybrali hamaki, w Google znajdziemy miejsca do leżenia na podłodze – ale to nie znaczy że u nas też tak ma być.
  6. Jakie gry i zabawki spodobają się w miejscu do odstresowania? – Nie mogą być niebezpieczne (np. rzutki magnetyczne, a nie z ostrymi szpicami), nie zniszczą się przy masowym użyciu („piłkarzyki” z supermarketu szybko się zepsują, gdy będzie ich używać mnóstwo osób) i nie będą zachęcać do grania godzinami?
  7. Ile osób będzie z nowych przestrzeni korzystać? Zwykle więcej niż nam się wydaje – fajne miejsca przyciągają ludzi, z czasem wszyscy wolą spotykać się tam, a nie gdzieś indziej.
  8. Jaki wystrój, kolorystyka, wyposażenie spodoba się większości pracowników? Finalny projekt musi być skonsultowany z różnorodnymi osobami. Starszymi i młodszymi, kobietami i mężczyznami, marketingiem i finansami, podwładnymi i szefami. By nie okazało się, że np. kwiecista kolorystyka pasuje paniom, ale panowie czują się nią przytłoczeni.

Na koniec: odradzamy przesadnie „kreatywny odjazd”. Nie pracujesz w firmie tworzącej gry komputerowe i zatrudniającej szalonych dwudziestolatków? W takim razie nie musisz wywracać biura do góry nogami, wymieniać wind na zjeżdżalnie czy malować ścian w komiksy.  Kreatywne biuro ma inspirować, dawać przestrzeń do bezstresowej współpracy, odrywać od presji tzw. bieżączki. Można to zrobić „na spokojnie”. Poprzez inne ustawienie mebli, zmianę kolorystyki elementów ruchomych (dywany, fotografie na ścianach), odpowiednio rozstawione rośliny doniczkowe. Czasem wystarczy dodanie w hallu miękkiej wykładziny, kilku wygodnych kanap i praktycznych stolików – by powstał kącik do rozmów.

Odradzamy też zbyt udziwniony artyzm i abstrakcjonizm. Biuro ma być praktyczne,  wygodne,  a przy okazji w miarę niedrogie. Nie musi wygrywać konkursów architektonicznych (a czasem architekci po to właśnie sprzedają nam swoje futurystyczne wizje). Biuro jest dla pracowników  – i to nas ma inspirować.

A teraz kilka inspiracji – fotografii najciekawszych, kreatywnych przestrzeni biurowych.

Jeśli masz mały budżet, albo nie możesz przeorganizować całego biura i planujesz stworzyć tylko kilka małych przestrzeni – zajrzyj pod te trzy linki. Niektóre fotografie na tych podstronach pokazują, jak zorganizować tylko pojedyncze pokoje (np. salkę konferencyjną), lub fragment strefy open space.

A jeśli masz wiecej pieniędzy i możliwość zaprojektowania lub prze-projektowania całego biura? Wtedy polecamy fotografie  znajdujące się pod tymi pięcioma linkami.

Rate this post